Dawno już nic nie napisałem. Skoro jesteśmy już przy tematach okołoodbytniczych, to ja również mam historyjkę zasłyszaną:
Przyszedł pewien pan, w wieku około 65-lat, do kliniki prosząc panią recepcjonistkę o pilną wizytę u urologa. PRecepcjonistka* widząc "niewyraźnie" siedzącego pacjenta bezzwłocznie wykonała odpowiedni telefon. Lekarz zgodził się, pacjenta przyjął.
Wychodzi pacjent, chwilę później, za nim wychodzi lekarz - uśmiechając się pod nosem.
Panie w recepcji, wyczulone na tego typu zachowania, chcąc wybadać sprawę, postanowiły lekarza zaprosić na kawę. W trakcie rozmowy okazało się, że pacjent miał problemy z prostatą, więc poprzedni lekarz przypisał mu czopki. Nie były to zwykłe czopki - zamiast rozpuścić się - miały się pienić. Niestety, niedoinformowany(?) pan poszkodowany nie zaaplikował sobie czopka tam gdzie trafić on powinien lecz, nie uwierzycie, w cewkę moczową. Jak tego dokonał nie wnikam, jednak faktem jest, że gdy czopek zaczął się pienić, jak to moja koleżanka pięknie ujęła, "zaczęło go w uj szczypać" - dosłownie i w przenośni.
*PRecepcjonistka - nie musi się na niczym znać, ma ładnie wyglądać przed klientem.
wtorek, 29 stycznia 2013
piątek, 25 stycznia 2013
Tabletki
Historia opowiedziana przez koleżankę. Pacjent woła ją na moment do siebie, bo wstydzi się zapytać starszą pielęgniarkę:
- Przepraszam, co to są te takie mdłe tabletki, co je dostaję?
Łykał czopki przez trzy dni...
- Przepraszam, co to są te takie mdłe tabletki, co je dostaję?
Łykał czopki przez trzy dni...
środa, 16 stycznia 2013
Alfabet
Padło pytanie o karetki, to dobrze powiedzieć coś więcej w ogóle na ten temat (Szymon dał strasznie drętwy komentarz ;)). Widać jest to problem, na który warto rzucić trochę światła.
Typów karetek jest kilka: podstawowe, specjalistyczne, transportowe i neonatologiczne (P, S, T, N).
Natomiast zespoły mamy dwa: podstawowy (P) i specjalistyczny (S).
W transportowej (oznaczenie T) siedzi jakiś człowiek, niekoniecznie ratownik medyczny (może być po jakimś kursie, albo w szkole - bywa), chociaż się firmy zabezpieczają i wsadzają w nie tychże dla świętego spokoju. Ten pojazd jest zazwyczaj pusty. Wcale sobie nie żartuję - w środku są nosze, jakieś bandaże (a nuż komuś krew z nosa pójdzie) i generalnie to tyle. Czasem i tego nie ma - zdarzyło mi się jeździć za kolegę zwykłym busem, który, jak się później okazało, przemalowali tylko na biało i dali oznaczenie (T) i szklanki na dach. Podobno w tamtej firmie większość takich było - nie wierzę. Z tego, co widziałem, mieli bardzo dużo tych standardowych i nawet z ratownikiem w środku, ale to dygresja.
W podstawowej (P) siedzi zazwyczaj dwóch ratowników (albo dwóch ratowników i kierowca, chociaż obecnie powoli odchodzi się od tego i kierowcy zostają zmuszani do robienia sobie szkoły - cóż, życie...). Przy czym przynajmniej jeden musi mieć papier na koguty. Czasem zamiast jednego ratownika jest pielęgniarka. Teoretycznie jest tu wszystko, czym ratownicy mogą się posługiwać w ramach medycznych czynności ratunkowych, ale czasem szału nie ma w tej kwestii.
W specjalistycznej (S) oprócz dwóch ratowników (zamiennie ewentualnie z pielęgniarką) siedzi jeszcze specjalista (albo rezydent trzeciego przynajmniej roku) - stąd nazwa. Te karetki są lepiej wyposażone, bo mają pompy, respiratory, leków więcej. No i lekarza mają, trochę bez sensu, według mnie, ale mają. Czemu bez sensu? Bo lekarz bez diagnostyki (RTG, tomografia, USG, badania krwi) może dokładnie tyle na ulicy, ile może ratownik - czyli wsadzić pacjenta do karetki, ewentualnie coś odbarczyć więcej (chociaż to też bzdura trochę, bo nikt przy zdrowych zmysłach perikardiocentezy na ulicy nie zrobi - nie słyszałem o takich przypadkach, a to w sumie jest to 'więcej').
Karetka neonatologiczna (N) to trochę zmodyfikowana (S), bo też siedzi tam lekarz, pielęgniarka i ratownik, ale często mają inkubator zamiast noszy, no i oczywiście sprzęt odpowiada noworodkom.
Oprócz tego po niebie latają śmigłowce i samoloty, które zawsze mają skład ze specjalistą na pokładzie.
Dawniej zespół (P) to był zespół, albo bardziej poprawniej - karetka (W) - wypadkowa, a zespół (S) karetką (R) - ratunkową, stąd popularnie mówi się jeszcze na ambulansy 'erki'.
I NIE! Lekarz z karetki nie może dać recepty, ani zwolnienia. Nawet lekarz z SOR też tego nie może i takich druków nie posiada (nie posiada też wielu innych - napiszę o tym kiedyś). Później są dziwoty i klątwy, że przyjechał lekarz (albo żeśmy przyszli na oddział ratunkowy), a on mówi, że po L4 to trzeba iść do rodzinnego, kiedy to akurat nie jego wina (i specjalność też nie jego, sorry bardzo).
Typów karetek jest kilka: podstawowe, specjalistyczne, transportowe i neonatologiczne (P, S, T, N).
Natomiast zespoły mamy dwa: podstawowy (P) i specjalistyczny (S).
W transportowej (oznaczenie T) siedzi jakiś człowiek, niekoniecznie ratownik medyczny (może być po jakimś kursie, albo w szkole - bywa), chociaż się firmy zabezpieczają i wsadzają w nie tychże dla świętego spokoju. Ten pojazd jest zazwyczaj pusty. Wcale sobie nie żartuję - w środku są nosze, jakieś bandaże (a nuż komuś krew z nosa pójdzie) i generalnie to tyle. Czasem i tego nie ma - zdarzyło mi się jeździć za kolegę zwykłym busem, który, jak się później okazało, przemalowali tylko na biało i dali oznaczenie (T) i szklanki na dach. Podobno w tamtej firmie większość takich było - nie wierzę. Z tego, co widziałem, mieli bardzo dużo tych standardowych i nawet z ratownikiem w środku, ale to dygresja.
W podstawowej (P) siedzi zazwyczaj dwóch ratowników (albo dwóch ratowników i kierowca, chociaż obecnie powoli odchodzi się od tego i kierowcy zostają zmuszani do robienia sobie szkoły - cóż, życie...). Przy czym przynajmniej jeden musi mieć papier na koguty. Czasem zamiast jednego ratownika jest pielęgniarka. Teoretycznie jest tu wszystko, czym ratownicy mogą się posługiwać w ramach medycznych czynności ratunkowych, ale czasem szału nie ma w tej kwestii.
W specjalistycznej (S) oprócz dwóch ratowników (zamiennie ewentualnie z pielęgniarką) siedzi jeszcze specjalista (albo rezydent trzeciego przynajmniej roku) - stąd nazwa. Te karetki są lepiej wyposażone, bo mają pompy, respiratory, leków więcej. No i lekarza mają, trochę bez sensu, według mnie, ale mają. Czemu bez sensu? Bo lekarz bez diagnostyki (RTG, tomografia, USG, badania krwi) może dokładnie tyle na ulicy, ile może ratownik - czyli wsadzić pacjenta do karetki, ewentualnie coś odbarczyć więcej (chociaż to też bzdura trochę, bo nikt przy zdrowych zmysłach perikardiocentezy na ulicy nie zrobi - nie słyszałem o takich przypadkach, a to w sumie jest to 'więcej').
Karetka neonatologiczna (N) to trochę zmodyfikowana (S), bo też siedzi tam lekarz, pielęgniarka i ratownik, ale często mają inkubator zamiast noszy, no i oczywiście sprzęt odpowiada noworodkom.
Oprócz tego po niebie latają śmigłowce i samoloty, które zawsze mają skład ze specjalistą na pokładzie.
Dawniej zespół (P) to był zespół, albo bardziej poprawniej - karetka (W) - wypadkowa, a zespół (S) karetką (R) - ratunkową, stąd popularnie mówi się jeszcze na ambulansy 'erki'.
I NIE! Lekarz z karetki nie może dać recepty, ani zwolnienia. Nawet lekarz z SOR też tego nie może i takich druków nie posiada (nie posiada też wielu innych - napiszę o tym kiedyś). Później są dziwoty i klątwy, że przyjechał lekarz (albo żeśmy przyszli na oddział ratunkowy), a on mówi, że po L4 to trzeba iść do rodzinnego, kiedy to akurat nie jego wina (i specjalność też nie jego, sorry bardzo).
piątek, 11 stycznia 2013
Symulacja?
Ostatnio się okazało, że mimo mojej wiedzy, cienki ze mnie ratownik i żaden House (na odległość - przez Skype - ratuję nader kiepsko) i w ogóle to powinienem uczyć, skoro sam nie umiem :)
Przejdźmy do rzeczy. Czasem na zajęciach mówi się o przezskórnej stymulacji serca. Co to takiego jest? Jak to działa? Po co to komu? A na co? Też się zastanawiałem. W szpitalu, jak i w karetce działa prawo serii - to jest tak, że jak przyjedzie jeden pacjent z kamieniami w nerkach, to takich pacjentów będzie na pewno pięciu i to po kolei zazwyczaj.
Tak się stało, że akurat tego dnia mieliśmy kardiologię na SOR i każdy miał migotki, trzepotki, klekoty i tym podobne.
Kładziemy młodą dziewczynę na reanimacyjne, leki nie pomogły, będziemy pastuchem traktować częstoskurcz nadkomorowy, a mnie naszło pytanie do kardiologa (tak - nasza szefowa bez kardiologa i anestezjologa kardiowersji robić nie będzie - koniec pieśni):
- Jak wygląda przezskórna stymulacja? Wiem, że to często przy blokach robione, czasem przy migotaniach przedsionków i tym podobnych, ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy na zajęciach.
- Nie, my tego nie robimy, bo to przyklejasz pacjentowi elektrody na klatce piersiowej i to go co jakiś czas strzela bez znieczulenia. Jak już mamy coś takiego w szpitalu, to ICD zakładamy, bo on stuknie dziesięcioma dżulami, a tak będziemy go jebać setkami co parę minut. Okej, pacjentka nam śpi, uwaga, defibrylacja... Mamy prawidłowy rytm zatokowy, czekamy aż się obudzi i wraca do nas. Następny!
Także stymulacji na SOR raczej się nie ogląda. Podobno w karetce S można - nie wiem, nie jeździłem.
Przejdźmy do rzeczy. Czasem na zajęciach mówi się o przezskórnej stymulacji serca. Co to takiego jest? Jak to działa? Po co to komu? A na co? Też się zastanawiałem. W szpitalu, jak i w karetce działa prawo serii - to jest tak, że jak przyjedzie jeden pacjent z kamieniami w nerkach, to takich pacjentów będzie na pewno pięciu i to po kolei zazwyczaj.
Tak się stało, że akurat tego dnia mieliśmy kardiologię na SOR i każdy miał migotki, trzepotki, klekoty i tym podobne.
Kładziemy młodą dziewczynę na reanimacyjne, leki nie pomogły, będziemy pastuchem traktować częstoskurcz nadkomorowy, a mnie naszło pytanie do kardiologa (tak - nasza szefowa bez kardiologa i anestezjologa kardiowersji robić nie będzie - koniec pieśni):
- Jak wygląda przezskórna stymulacja? Wiem, że to często przy blokach robione, czasem przy migotaniach przedsionków i tym podobnych, ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy na zajęciach.
- Nie, my tego nie robimy, bo to przyklejasz pacjentowi elektrody na klatce piersiowej i to go co jakiś czas strzela bez znieczulenia. Jak już mamy coś takiego w szpitalu, to ICD zakładamy, bo on stuknie dziesięcioma dżulami, a tak będziemy go jebać setkami co parę minut. Okej, pacjentka nam śpi, uwaga, defibrylacja... Mamy prawidłowy rytm zatokowy, czekamy aż się obudzi i wraca do nas. Następny!
Także stymulacji na SOR raczej się nie ogląda. Podobno w karetce S można - nie wiem, nie jeździłem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)