Siedzimy w socjalu, ja zerkam w zeszyty, kolega ogląda jakiś badziew w TV, nagle rozbrzmiewa dzwonek telefonu. S. wstaje, odbiera, po czym słyszę: "Że jak? To niemożliwe...". Odkłada słuchawkę i podchodząc do mnie:
- Kurwa, trzydzieści lat pracuję w szpitalu, ale takich rzeczy to jeszcze nie widziałem.
- O co chodzi, S.?
- Tę kobitkę, co ją zwoził T. do kostnicy, musimy jeszcze raz przewieźć na oddział.
Nie zdążyłem podnieść szczęki, żeby odpowiedzieć, bo w drzwiach pojawiła się szefowa.
- Chłopaki, nie wiem, co mam myśleć.
- Dzwoń do lekarza dyżurnego, jeśli ci pozwoli na taki manewr, to przywieziemy go z pro morte - powiedziałem, dobrze wiedząc, o czym chce rozmawiać.
- Chodzi o to, że rodzina teraz dopiero przyjechała i chce zobaczyć zwłoki.
- Spóźnili się godzinę, przy czym my też spóźniliśmy się godzinę. (Gwoli ścisłości - według procedur ciało pozostaje w łóżku dwie godziny, nim się je zabierze.)
Po kilku telefonach Wrona wraca.
- Dobra, weźcie tę kobitkę na oddział. Tam nie można wejść, bo na podłodze jest mnóstwo krwi i leży kilka ciał, nie będziemy zaglądać do wszystkich worków.
Jak kazała, tak zrobiliśmy. Jedziemy przez korytarz na salę z czarnym workiem, scena iście Pythonowska. Tuż przy sali wyskakuje do nas pielęgniarka.
- Chłopaki, weźcie ją rozbierzcie i połóżcie z powrotem na łóżko - tako rzecze.
Popatrzyliśmy po sobie z S. i obaj wybuchnęliśmy śmiechem.
- Dobra, dobra, prima aprilis to nie dzisiaj, sami ją sobie rozbierajcie.
Bo nieboszczyki nie powinny wychodzić z worków, nawet jeśli jeżdżą i zwiedzają szpital.
poniedziałek, 30 lipca 2012
wtorek, 24 lipca 2012
Dialogi c.d.
- Nie mogę pracować z doktor C.
- Czemu?
- Jest ładna i bardzo miła, a najgorszy w niej jest ten chłodny profesjonalizm. Ona się nigdy nie denerwuje.
- No i co z tego?
- Nie mogę z nią pracować, bo jeszcze się zakocham i odpadnie mi ręka.
Kochamy naszych lekarzy. A lekarze kochają polskie pielęgniarki, co wyczytałem na koszulce jednego z nich.
- Czemu?
- Jest ładna i bardzo miła, a najgorszy w niej jest ten chłodny profesjonalizm. Ona się nigdy nie denerwuje.
- No i co z tego?
- Nie mogę z nią pracować, bo jeszcze się zakocham i odpadnie mi ręka.
Kochamy naszych lekarzy. A lekarze kochają polskie pielęgniarki, co wyczytałem na koszulce jednego z nich.
poniedziałek, 23 lipca 2012
Dialogi
- Jamajczyk powiedział do mnie 'my brother'.
- Że co?
- Konkretnie to powiedział 'thank you, my brother'.
- A dredy miał?
- Nie. Był łysy.
- To jakiś chujowy Jamajczyk.
Mimo wszystko zawsze cieszymy się z aprobaty pacjentów.
- Że co?
- Konkretnie to powiedział 'thank you, my brother'.
- A dredy miał?
- Nie. Był łysy.
- To jakiś chujowy Jamajczyk.
Mimo wszystko zawsze cieszymy się z aprobaty pacjentów.
poniedziałek, 9 lipca 2012
Skok na bok
Pozycja boczna.
Obrazy wg. 'Wytyczne Resuscytacji 2010' FALL, Kraków 2010
Tak powinno wyglądać przewracanie poszkodowanego na bok, do pozycji bocznej bezpiecznej. Pomiędzy bogiem (wytycznymi), a prawdą (realiami) każda pozycja w ułożeniu na boku jest dobra. Chodzi bowiem głównie o zachowanie drożności dróg oddechowych i unikniecie na przykład zadławienia się wymiocinami przez poszkodowanego.
Często ludzie przywiązują zbyt wielką wagę do spraw technicznych. Trzeba wziąć rękę tak, drugą podnieść, pociągnąć człowieka za biodro... och, chwila, na obrazku jest za kolano. Technikalia nie są ważne. Zdarzyło mi się nawet wysłuchać referatu od koleżanki, że źle pokazuję pozycję boczną, kiedy natomiast uważam, że 'moja' (czyt. nauczona przez wykładowcę) wersja była przede wszystkim łatwiejsza do zapamiętania i wykonania, oraz nie narażała na błędy. A że dłoń była ułożona inaczej? Poszkodowanego mało to obchodzi. Mógłbym równie dobrze, napotkawszy jakiegoś śmierdzącego żula, pociągnąć go za rękę z dala od chuchu z paszczy, która do tej pory w życiu nie widziała szczoteczki do zębów. Zamiast niej często bywała tam chyba szczotka do kibla.
Zatem należy pamiętać o dwóch rzeczach:
1) Poszkodowany chce oddychać (my też)
2) Jak to zrobicie, by znalazł się na boku to już drugorzędna sprawa (o ile poszkodowany nie będzie jeszcze bardziej poszkodowany), ważne, by znalazł się na boku we w miarę stabilnej pozycji, umożliwiającej oddychanie i swobodne wykrztuszanie czego tylko tam będzie nieszczęśnikowi potrzeba.
Ps. Laików zachęcam jednak gorąco do poznania tajemnic pierwszej pomocy (BLS) i mimo wszystko wykonywania czynności w sposób zakładany przez PRR. Ratownicy natomiast zawsze będą się kłócić i nie znajdą porozumienia. To dobrze - znak, że mamy wątpliwości.
Obrazy wg. 'Wytyczne Resuscytacji 2010' FALL, Kraków 2010
Tak powinno wyglądać przewracanie poszkodowanego na bok, do pozycji bocznej bezpiecznej. Pomiędzy bogiem (wytycznymi), a prawdą (realiami) każda pozycja w ułożeniu na boku jest dobra. Chodzi bowiem głównie o zachowanie drożności dróg oddechowych i unikniecie na przykład zadławienia się wymiocinami przez poszkodowanego.
Często ludzie przywiązują zbyt wielką wagę do spraw technicznych. Trzeba wziąć rękę tak, drugą podnieść, pociągnąć człowieka za biodro... och, chwila, na obrazku jest za kolano. Technikalia nie są ważne. Zdarzyło mi się nawet wysłuchać referatu od koleżanki, że źle pokazuję pozycję boczną, kiedy natomiast uważam, że 'moja' (czyt. nauczona przez wykładowcę) wersja była przede wszystkim łatwiejsza do zapamiętania i wykonania, oraz nie narażała na błędy. A że dłoń była ułożona inaczej? Poszkodowanego mało to obchodzi. Mógłbym równie dobrze, napotkawszy jakiegoś śmierdzącego żula, pociągnąć go za rękę z dala od chuchu z paszczy, która do tej pory w życiu nie widziała szczoteczki do zębów. Zamiast niej często bywała tam chyba szczotka do kibla.
Zatem należy pamiętać o dwóch rzeczach:
1) Poszkodowany chce oddychać (my też)
2) Jak to zrobicie, by znalazł się na boku to już drugorzędna sprawa (o ile poszkodowany nie będzie jeszcze bardziej poszkodowany), ważne, by znalazł się na boku we w miarę stabilnej pozycji, umożliwiającej oddychanie i swobodne wykrztuszanie czego tylko tam będzie nieszczęśnikowi potrzeba.
Ps. Laików zachęcam jednak gorąco do poznania tajemnic pierwszej pomocy (BLS) i mimo wszystko wykonywania czynności w sposób zakładany przez PRR. Ratownicy natomiast zawsze będą się kłócić i nie znajdą porozumienia. To dobrze - znak, że mamy wątpliwości.
niedziela, 8 lipca 2012
Lingwista
Przyznam się, a co.
Do pacjenta podczas przygotowania do zdjęcia.
- Open your mind please.
- I'm trying to...
Niezła buba.
Do pacjenta podczas przygotowania do zdjęcia.
- Open your mind please.
- I'm trying to...
Niezła buba.
Subskrybuj:
Posty (Atom)

