Morfina - jest to narkotyczny środek przeciwbólowy. Wykazuje silne, długotrwałe działanie ośrodkowe i obwodowe. Ośrodkowo łączy się z receptorami w mózgu, obwodowo (jak sama nazwa wskazuje) na obwodzie.
Ośrodkowo znosi emocje, powoduje senność, zaburzenia koncentracji, dysforię lub euforię. Może wywołać depresję ośrodka oddechowego. Działa przeciwkaszlowo i pobudzająco na ośrodek wymiotny (lecz w małych dawkach hamuje - w dużych natomiast powoduje natychmiastowe wymioty), zwęża źrenice. Znosi ból poprzez podwyższenie progu bólowego.
Obwodowo zwiększa napięcie mięśni gładkich w drogach żółciowych, moczowych i oddźwiernych. Uwalnia histaminę, co może wywołać skurcz oskrzeli, spadek ciśnienia tętniczego, pokrzywkę, brak perystaltyki i zaparcia.
Wskazania: ogólnie bóle każdego rodzaju
Przeciwwskazania: niewydolność oddechowa, zatrucia środkami narkotycznymi, wysokie ciśnienie wewnątrzczaszkowe, niskie ciśnienie tętnicze.
Działania niepożądane: wymioty, bradykardia, spadek RR, objawy psychotyczne, zatrzymanie moczu, uzależnienie, tolerancja
Występowanie: ampułki 10 mg, tabletki [MST]
Podawanie: i.v., i.m., s.c., p.o.
Dawka: frakcjonowana (po 2 mg) do 10 mg (max 20), u dzieci 0,1 mg/kg m.c. Efekt utrzymuje się od 1-3h.
Odtrutką na przedawkowanie morfiny jest Nalokson.
Morfina w połączeniu z Metamizolem (Pyralginą) stosowana jest często przy bólach wywołanych stanami nowotworowymi.
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
niedziela, 22 kwietnia 2012
Blondyn
Pewien blondyn poszedł na praktyki i trafił na oddział intensywnej terapii. Trafił tam, po czym zamienił ów oddział w cyrk rodem z Monty Pythona. Zaczęło się niewinnie, choć w sumie wystarczyło, by zwrócono mu uwagę, że coś robi źle - błahostkę niewartą zapamiętania, a zaczął pyskować. Na oburzenie, wszak jest tylko praktykantem, zareagował w prostych słowach: "A będę! (pyskował)".
Potem przyszedł czas na wykopki. Standardowa rozmowa, temat też standardowy, czyli seks. Jednakże gdy tylko na horyzoncie pojawiał się ktoś ważny, jak pacjent, czy dyrekcja, temat natychmiast zmieniał bieg i zawiązywało się kółko naukowe. Ktoś musiał się wyłamać i nie trudno zgadnąć chyba, kto.
Rozmowa trwała, przerywana jedynie krótkimi salwami śmiechu, gdy nagle wszyscy umilkli, bowiem w drzwiach stanęła oddziałowa. Blond rzecze, co następuje: "No... pała stoi. Wiecie, pała stoi...".
Gdy wydawało się już, że gorzej być nie może i miarka się przebrała, Blondi przyszedł pewnego pięknego ranka na OIT i o godzinie jedenastej zmierzył pacjentom ciśnienia, po czym w kartach grzecznie zaznaczył takie samo ciśnienie aż do szesnastej. Na pytanie, czemu tak zrobił: "Przecież i tak się nie zmieni". Grzecznie wytłumaczono mu, że musi to poprawić, bo to wszak nie jest przychodnia, tylko intensywna terapia i jak pacjent dostanie nagle zapaści, to ciśnienie może się lekko zawahać. Niestety misiu pokreślił wszystkie karty w taki sposób, że nie dało się niczego później rozczytać.
Rozgoryczone pielęgniarki musiały wykonywać potrójną pracę.
Ostatecznie pewna osoba zdecydowała się utemperować zapędy młodego, niedoszłego ratownika i zasoliła mu poważny opieprz. Następnego dnia wywiązała się już inna, spokojna rozmowa na intensywnej:
- Ty. Co ty robisz? Przecież ty tu tylko praktyki masz. Jak ty się odnosisz do personelu?
- Bo słuchaj, jak nie opierdolisz pielęgniarki, to nic z tego nie będzie!
Ps. Wiecie jaka jest ulubiona guma ratowników?
"Turbo"
Potem przyszedł czas na wykopki. Standardowa rozmowa, temat też standardowy, czyli seks. Jednakże gdy tylko na horyzoncie pojawiał się ktoś ważny, jak pacjent, czy dyrekcja, temat natychmiast zmieniał bieg i zawiązywało się kółko naukowe. Ktoś musiał się wyłamać i nie trudno zgadnąć chyba, kto.
Rozmowa trwała, przerywana jedynie krótkimi salwami śmiechu, gdy nagle wszyscy umilkli, bowiem w drzwiach stanęła oddziałowa. Blond rzecze, co następuje: "No... pała stoi. Wiecie, pała stoi...".
Gdy wydawało się już, że gorzej być nie może i miarka się przebrała, Blondi przyszedł pewnego pięknego ranka na OIT i o godzinie jedenastej zmierzył pacjentom ciśnienia, po czym w kartach grzecznie zaznaczył takie samo ciśnienie aż do szesnastej. Na pytanie, czemu tak zrobił: "Przecież i tak się nie zmieni". Grzecznie wytłumaczono mu, że musi to poprawić, bo to wszak nie jest przychodnia, tylko intensywna terapia i jak pacjent dostanie nagle zapaści, to ciśnienie może się lekko zawahać. Niestety misiu pokreślił wszystkie karty w taki sposób, że nie dało się niczego później rozczytać.
Rozgoryczone pielęgniarki musiały wykonywać potrójną pracę.
Ostatecznie pewna osoba zdecydowała się utemperować zapędy młodego, niedoszłego ratownika i zasoliła mu poważny opieprz. Następnego dnia wywiązała się już inna, spokojna rozmowa na intensywnej:
- Ty. Co ty robisz? Przecież ty tu tylko praktyki masz. Jak ty się odnosisz do personelu?
- Bo słuchaj, jak nie opierdolisz pielęgniarki, to nic z tego nie będzie!
Ps. Wiecie jaka jest ulubiona guma ratowników?
"Turbo"
czwartek, 19 kwietnia 2012
Trudne pytania
Mężczyzna siedzący przed rentgenem, czyta napis.
- A skąd mam wiedzieć, czy jestem w ciąży? - pyta.
- Czy ma pan poranne mdłości, wahania nastrojów, bolą pana piersi? - odpowiadam pytaniem. - Jeśli pan chce, mogę skoczyć zaraz do apteki po test. Pytania nie są trudne.
- A skąd mam wiedzieć, czy jestem w ciąży? - pyta.
- Czy ma pan poranne mdłości, wahania nastrojów, bolą pana piersi? - odpowiadam pytaniem. - Jeśli pan chce, mogę skoczyć zaraz do apteki po test. Pytania nie są trudne.
piątek, 13 kwietnia 2012
Pierwsza krew
Z cyklu "Usłyszane od pacjentów".
Pięćdziesięcioletni facet z przewlekłym zapaleniem trzustki, po nefrektomii, cukrzyk.
"Nieźle wygląda mój brzuch, nie? Normalnie jak u Rambo. Żebyś ty widział lekarza, który mnie leczył tutaj, jak miałem te operacje. Wchodzi i pyta się: Panie, co się panu stało? Granat panu wybuchł tutaj, czy co?"
Siedemdziesięcioletni bezdomny po pobiciu, reakcja na wieść o odmie.
"Że niby co? Płuco mam przebite? Pan sobie nie żartuje."
Osiemnastolatka z rakiem w remisji.
"Eeee tam, i tak nie jest już tak źle, jak było. Przynajmniej cokolwiek jem."
Dwudziestopięciolatka po badaniu tomografem.
"I jak wygląda mój mózg?"
Pięćdziesięcioletni facet z przewlekłym zapaleniem trzustki, po nefrektomii, cukrzyk.
"Nieźle wygląda mój brzuch, nie? Normalnie jak u Rambo. Żebyś ty widział lekarza, który mnie leczył tutaj, jak miałem te operacje. Wchodzi i pyta się: Panie, co się panu stało? Granat panu wybuchł tutaj, czy co?"
Siedemdziesięcioletni bezdomny po pobiciu, reakcja na wieść o odmie.
"Że niby co? Płuco mam przebite? Pan sobie nie żartuje."
Osiemnastolatka z rakiem w remisji.
"Eeee tam, i tak nie jest już tak źle, jak było. Przynajmniej cokolwiek jem."
Dwudziestopięciolatka po badaniu tomografem.
"I jak wygląda mój mózg?"
czwartek, 5 kwietnia 2012
Uroki pracy
Zawiozłem pacjenta na rentgen, zdjęcie wykonano, czekamy, czy aby nie trzeba powtórzyć. Nagle pacjent:
- Proszę pana...
- Co się stało?
- Zesrałem się.
I dosłownie sprzed chwili. Pacjentka jęczy, stęka, krzyczy, byłem najbliżej.
- Co się dzieje?
- Muszę do toalety!
Nie znając w ogóle stanu zdrowia, nie byłem pewny, czy można, bo może trzeba tylko basen, więc zaglądam drzwi dalej, by zapytać. Okazało się, że nie jest to nic strasznego, więc po niespełna piętnastu sekundach wróciłem. Wchodzę na salę i oznajmiam, że jedziemy.
- Już nie trzeba. Zesrałam się w majtochy.
Kończę ten gówniany temat.
- Proszę pana...
- Co się stało?
- Zesrałem się.
I dosłownie sprzed chwili. Pacjentka jęczy, stęka, krzyczy, byłem najbliżej.
- Co się dzieje?
- Muszę do toalety!
Nie znając w ogóle stanu zdrowia, nie byłem pewny, czy można, bo może trzeba tylko basen, więc zaglądam drzwi dalej, by zapytać. Okazało się, że nie jest to nic strasznego, więc po niespełna piętnastu sekundach wróciłem. Wchodzę na salę i oznajmiam, że jedziemy.
- Już nie trzeba. Zesrałam się w majtochy.
Kończę ten gówniany temat.
poniedziałek, 2 kwietnia 2012
Fundamenty
Ostatnio mną wstrząśnięto. Poszedłem na praktyki, zwiedzić blok operacyjny w Wielkim, Wypaśnym Szpitalu. Blok zaiste również mają tam wielki i wypaśny, a aparaty niedługo same będą znieczulały i usypiały pacjentów, podczas gdy smutni anestezjolodzy będą zmuszeni siedzieć i nic nie robić, ponieważ każde dotknięcie gałki kończyć się będzie alarmem i fatalnym porażeniem prądem.
Tymczasem stojąc nad uśpionym pacjentem rozmawiam z anestezjologiem. Człowiekiem przeze mnie nieodgadnionym, lecz dane mi przez niego lekcje zapamiętam do końca życia. Czy to nie jest definicja dobrego nauczyciela?
Zgadało się coś o hiperwentylacji, a że sporządziłem swego czasu prezentację o urazach czaszkowo-mózgowych, pochwaliłem się wiedzą, że ITLS zakłada hiperwentylację o ile dochodzi do wgłobienia. I nie chodzi tu o umiarkowaną hiperwentylację, a o taką rzędu 25 mm Hg, a więc całkiem głęboką. Doktor zrobił wielkie oczy, a następnie powywracał mi świat do góry nogami. Co się okazuje? Okazuje się bowiem, że nie ma naukowej lub pseudonaukowej pracy, która udowadnia skuteczność hiperwentylacji w walce z obrzękiem mózgu. Z obrzękiem (a więc także i z wgłobieniem) powinno się walczyć przy pomocy środków farmakologicznych (mannitol, furosemid). Wynika to bowiem z budowy anatomicznej. Nie da się ochronić mózgu przed niedotlenieniem, powodując silne obkurczenie naczyń krwionośnych. Znalazłem pracę, z której wynika dokładnie to samo, co mówił pan doktor - umiarkowana hiperwentylacja tak. Głęboka zabije pacjenta.
Czemu? Wyjaśnię to w taki sam sposób, w jaki łopatologicznie wystawił mi je mój ówczesny opiekun.
Wyobraźmy sobie puszkę, w której jest balon, a w tym balonie jest gumowa rurka. Puszka symbolizuje kości, balon jest w tej metaforze mózgiem, a rurka to naczynie. Jeśli zaczniemy pompować balon (a przecież puszka się nie przesunie), co stanie się z rurką? Wszystko w porządku - walka z większymi uszkodzeniami przez zmniejszenie perfuzji mózgowej, według wzoru CPP = MAP - ICP, ale ten przepływ już jest zmniejszony przez ściśnięte naczynia. Ściskamy je więc mocniej, i co się dzieje?
Doktor natomiast potwierdził, że umiarkowana hiperwentylacja tak - ponieważ jest jakaś szansa, że do mózgu dotrze więcej tlenu. Umiarkowana, czyli rzędu 30-35, a najlepiej gdzieś po środku 32-33 mm Hg. Potwierdził, a potem rzekł, że i tak nie wolno mi nie trzymać się standardów. A lekarz powinien się do nich stosować, jeśli je rozumie.
Ja przestałem je rozumieć i nie mam pojęcia, co z tym robić...
Tymczasem stojąc nad uśpionym pacjentem rozmawiam z anestezjologiem. Człowiekiem przeze mnie nieodgadnionym, lecz dane mi przez niego lekcje zapamiętam do końca życia. Czy to nie jest definicja dobrego nauczyciela?
Zgadało się coś o hiperwentylacji, a że sporządziłem swego czasu prezentację o urazach czaszkowo-mózgowych, pochwaliłem się wiedzą, że ITLS zakłada hiperwentylację o ile dochodzi do wgłobienia. I nie chodzi tu o umiarkowaną hiperwentylację, a o taką rzędu 25 mm Hg, a więc całkiem głęboką. Doktor zrobił wielkie oczy, a następnie powywracał mi świat do góry nogami. Co się okazuje? Okazuje się bowiem, że nie ma naukowej lub pseudonaukowej pracy, która udowadnia skuteczność hiperwentylacji w walce z obrzękiem mózgu. Z obrzękiem (a więc także i z wgłobieniem) powinno się walczyć przy pomocy środków farmakologicznych (mannitol, furosemid). Wynika to bowiem z budowy anatomicznej. Nie da się ochronić mózgu przed niedotlenieniem, powodując silne obkurczenie naczyń krwionośnych. Znalazłem pracę, z której wynika dokładnie to samo, co mówił pan doktor - umiarkowana hiperwentylacja tak. Głęboka zabije pacjenta.
Czemu? Wyjaśnię to w taki sam sposób, w jaki łopatologicznie wystawił mi je mój ówczesny opiekun.
Wyobraźmy sobie puszkę, w której jest balon, a w tym balonie jest gumowa rurka. Puszka symbolizuje kości, balon jest w tej metaforze mózgiem, a rurka to naczynie. Jeśli zaczniemy pompować balon (a przecież puszka się nie przesunie), co stanie się z rurką? Wszystko w porządku - walka z większymi uszkodzeniami przez zmniejszenie perfuzji mózgowej, według wzoru CPP = MAP - ICP, ale ten przepływ już jest zmniejszony przez ściśnięte naczynia. Ściskamy je więc mocniej, i co się dzieje?
Doktor natomiast potwierdził, że umiarkowana hiperwentylacja tak - ponieważ jest jakaś szansa, że do mózgu dotrze więcej tlenu. Umiarkowana, czyli rzędu 30-35, a najlepiej gdzieś po środku 32-33 mm Hg. Potwierdził, a potem rzekł, że i tak nie wolno mi nie trzymać się standardów. A lekarz powinien się do nich stosować, jeśli je rozumie.
Ja przestałem je rozumieć i nie mam pojęcia, co z tym robić...
Subskrybuj:
Posty (Atom)