Pewien blondyn poszedł na praktyki i trafił na oddział intensywnej terapii. Trafił tam, po czym zamienił ów oddział w cyrk rodem z Monty Pythona. Zaczęło się niewinnie, choć w sumie wystarczyło, by zwrócono mu uwagę, że coś robi źle - błahostkę niewartą zapamiętania, a zaczął pyskować. Na oburzenie, wszak jest tylko praktykantem, zareagował w prostych słowach: "A będę! (pyskował)".
Potem przyszedł czas na wykopki. Standardowa rozmowa, temat też standardowy, czyli seks. Jednakże gdy tylko na horyzoncie pojawiał się ktoś ważny, jak pacjent, czy dyrekcja, temat natychmiast zmieniał bieg i zawiązywało się kółko naukowe. Ktoś musiał się wyłamać i nie trudno zgadnąć chyba, kto.
Rozmowa trwała, przerywana jedynie krótkimi salwami śmiechu, gdy nagle wszyscy umilkli, bowiem w drzwiach stanęła oddziałowa. Blond rzecze, co następuje: "No... pała stoi. Wiecie, pała stoi...".
Gdy wydawało się już, że gorzej być nie może i miarka się przebrała, Blondi przyszedł pewnego pięknego ranka na OIT i o godzinie jedenastej zmierzył pacjentom ciśnienia, po czym w kartach grzecznie zaznaczył takie samo ciśnienie aż do szesnastej. Na pytanie, czemu tak zrobił: "Przecież i tak się nie zmieni". Grzecznie wytłumaczono mu, że musi to poprawić, bo to wszak nie jest przychodnia, tylko intensywna terapia i jak pacjent dostanie nagle zapaści, to ciśnienie może się lekko zawahać. Niestety misiu pokreślił wszystkie karty w taki sposób, że nie dało się niczego później rozczytać.
Rozgoryczone pielęgniarki musiały wykonywać potrójną pracę.
Ostatecznie pewna osoba zdecydowała się utemperować zapędy młodego, niedoszłego ratownika i zasoliła mu poważny opieprz. Następnego dnia wywiązała się już inna, spokojna rozmowa na intensywnej:
- Ty. Co ty robisz? Przecież ty tu tylko praktyki masz. Jak ty się odnosisz do personelu?
- Bo słuchaj, jak nie opierdolisz pielęgniarki, to nic z tego nie będzie!
Ps. Wiecie jaka jest ulubiona guma ratowników?
"Turbo"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz