czwartek, 13 czerwca 2013

Hipokryzja

W sumie dziwnie się czuję po napisaniu ostatniego posta. Przestrzegałem młodych ratowników, żeby zawsze znali zakres swoich obowiązków. Zachowałem się jak hipokryta, bowiem ja złamałem chyba wszystkie możliwe protokoły szpitalne, robiąc rzeczy, które może robić na przykład tylko lekarz i nie mając jeszcze żadnych uprawnień. Pomijam tylko informowanie o stanie zdrowia pacjenta, chociaż wydaje mi się, że byłem jednym z tych niewielu, którzy faktycznie z pacjentami rozmawiali i starali się zapewnić komfort psychiczny. Nie zapomnę chłopaka w moim wieku, który płakał, martwiąc się, co z jego dziewczyną, ponieważ został obity tak mocno, że stracił przytomność na kilka chwil. Jak tu takiego kogoś nie pocieszyć? Jak z nim nie porozmawiać? Najmocniej zaniedbywali ten obowiązek lekarze.

Mało tego, wiem, że gdybym stanął w sytuacji, iż dysponując specjalistycznym sprzętem, miałbym kogoś ratować choćby na środku ulicy, nie współpracując z PRM, użyłbym go. Użyłbym z całą świadomością tego, że gdyby się nie powiodło (a statystyki są bezwzględne), byłbym ciągany po sądach przez wiele lat. Dajcie mi laryngoskop i rurkę - zaintubuję. Dajcie mi defibrylator-kardiomonitor - będę monitorował i defibrylował zgodnie ze swoją wiedzą, choć mi NIE WOLNO, jeśli nie współpracuję z PRM, ani nie robię tego akurat w żadnym ZOZ na zlecenie lekarza.

Prawda jest taka, że nie wiadomo mi w sumie, co mógłbym powiedzieć przyszłym ratownikom. Ratujcie! Tylko tyle, chyba. Róbcie to, co uważacie za słuszne i to, na czym się znacie. Najgorsze, to nie pomóc w ogóle, a - niestety - znam przypadek ratownika, który uciekł, gdy jakiemuś człowiekowi na ulicy zrobiło się niedobrze. Takiej osobie należy odebrać dyplom, licencję, w indeksie postawić wielkiego penisa na pierwszej stronie i zabronić zbliżania się do jakiegokolwiek stanowiska w szpitalu czy karetce.

Bo najważniejsze to mieć czyste sumienie. A czy ono wam pozwoli nadstawiać karku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy