Wpis filozoficzny, jako że do tej pory zaistniały na blogu tylko dwa takie. Zastanawia mnie stan polskiego systemu ratownictwa medycznego. Po co uczyć dwa, względnie trzy (za niedługo już tylko trzy), lata kogoś, kto po pierwsze: wychodzi ze szkoły z różną wiedzą (dobrych ratowników szukać ze świecą po całym województwie), a po drugie: nie ma absolutnie nic do gadania w kwestii stanu pacjenta. Co to znaczy, że nie ma? Ano nie i tyle.
Ustawa o PRM nie wyszczególnia, że ratownik medyczny może orzekać o stanie nagłego zagrożenia życia lub zdrowia. Jest natomiast zapis o dokonywaniu oceny stanu zdrowia osób w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego i podejmowaniu medycznych czynności ratunkowych. I to nie jest to samo. W myśl tego, ratownik musi traktować każdy wyjazd jako stan nagłego zagrożenia zdrowotnego. I jeśli na miejscu zastanie mężczyznę z ciężkim zatwardzeniem, także musi go wsadzić do karetki pogotowia. Może oczywiście zasięgnąć opinii lekarza wskazanego przez dyspozytora, ale z pracy na oddziale ratunkowym i praktyk wnoszę, że dzieje się to tak rzadko, jak tylko można.
Mam nadzieję, że się mylę.
Niemożliwe jest bowiem, żeby karetka przywoziła kobitkę, chorą przewlekle, która w dodatku sama wysiada z karetki i idzie na czerwoną strefę, gdzie grzecznie kładzie się na łóżko reanimacyjne, faktycznie musiała ją przywozić, bo nie mogła zrobić tego rodzina, czy taksówkarz. Tym bardziej, że widziałem na przykład dziewczynę w dużo gorszym stanie zdrowotnym, która sama dotarła do szpitala, albo starszego gościa, który przyjechał własnym samochodem z ciężkim zawałem serca.
Nikogo nie zmuszam do wykonywania nadludzkiego wysiłku i wsiadania za kółko z udarem, albo na rower z przetrąconym kolanem. Mówię tylko, że to głupota do każdej rzeczy wzywać karetkę pogotowia. S-ka sobie poradzi, bo tam siedzi lekarz (nawiasem mówiąc, czasem i oni nie są w stanie rozpoznać stanu zagrożenia życia) i może powiedzieć: 'Wezwijta sobie taksi'. Ratownik nie może, bo nie może orzekać o stanie zdrowia. I dobrze to i źle. Dobrze, bo poziom szkolnictwa nie jest zbyt wysoki, choć szkoły produkują ostatnio bezrobotnych. Źle, bo powstaje pieprznik i brak segregacji już na samym początku łańcucha, a pacjenci leżą na parapetach, albo przechadzają się na SOR w tę i z powrotem, przeklinając, że: "muszą tu jeszcze siedzieć, zamiast do domu jechać!".
Czy to szlag człowieka trafić nie może?
Ps. Duszność jest to subiektywna ocena, polegająca na uczuciu braku powietrza. Może być spowodowana wieloma różnorakimi czynnikami: od poważnych stanów patologicznych, aż po zwykły stres.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz