Skoro nawet czytelnicy wstawiają komentarze z historiami o głupich Jasiach, to mam też coś, co przytrafiło się na moim dyżurze.
Przyjechał do nas rugbista. Akurat walczyli zdaje się o mistrzostwo Polski z jakimś przyjezdnym zespołem. Jeden z graczy zwichnął bark, bo kiedy podskakiwał po piłkę, gracz przeciwnej drużyny "wszedł pod niego" i nasz nieszczęśnik upadł na ramię.
Trener chodzi, wrzeszczy na personel, że jego zawodnik ma być traktowany z nawyższym szacunkiem, a zawodnik leży i ma najwyraźniej trenera gdzieś. Nawet słowem nie pisnął.
Czas nastawić staw ramienny. Trzeba znieczulić, więc oczywistą i najlepszą opcją jest N2O. Maseczka na twarz, kilka minut roboty i futbolista jedzie na rentgen kontrolny. Zanim jednak pojechał, musiał otworzyć oczy, a co się stało tuż po tym?
Rozejrzał się dookoła z błogą miną. Mlasnął dwa razy i powiedział głosem Pawła Lorocha:
- No sieeemaaaa... Jaki to zajebisty szpital jest...
Potem przez dwie godziny wychwalał, że niczego nie poczuł nawet, jak mu nastawiali.
Póki co dość o głupich (i mądrych) Jasiach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz