piątek, 31 maja 2013

Głupi Jaś, część druga

Skoro nawet czytelnicy wstawiają komentarze z historiami o głupich Jasiach, to mam też coś, co przytrafiło się na moim dyżurze.

Przyjechał do nas rugbista. Akurat walczyli zdaje się o mistrzostwo Polski z jakimś przyjezdnym zespołem. Jeden z graczy zwichnął bark, bo kiedy podskakiwał po piłkę, gracz przeciwnej drużyny "wszedł pod niego" i nasz nieszczęśnik upadł na ramię.

Trener chodzi, wrzeszczy na personel, że jego zawodnik ma być traktowany z nawyższym szacunkiem, a zawodnik leży i ma najwyraźniej trenera gdzieś. Nawet słowem nie pisnął.

Czas nastawić staw ramienny. Trzeba znieczulić, więc oczywistą i najlepszą opcją jest N2O. Maseczka na twarz, kilka minut roboty i futbolista jedzie na rentgen kontrolny. Zanim jednak pojechał, musiał otworzyć oczy, a co się stało tuż po tym?

Rozejrzał się dookoła z błogą miną. Mlasnął dwa razy i powiedział głosem Pawła Lorocha:

- No sieeemaaaa... Jaki to zajebisty szpital jest...

Potem przez dwie godziny wychwalał, że niczego nie poczuł nawet, jak mu nastawiali.


Póki co dość o głupich (i mądrych) Jasiach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy