A będzie o tym, jakim to jestem aroganckim i niepokornym człowiekiem. Nawet kiedyś ktoś mi w komentarzu wytknął, niech ma i się cieszy, że racja po jego/jej stronie.
Wpierw zacznijmy od pracy. Kiedy składałem CV do szpitala pod "języki" wpisałem: angielski - biegle w mowie i piśmie, rosyjski - podstawy mowy i pisma, migowy - podstawy.
Było sobie euro...
Do szpitala przychodziło od groma pacjentów, którzy jakimś dziwnym trafem nie mówili po polsku. Nikt z rejestracji nie mówił po ichniemu i czasem lekarze kaleczyli angielski tak, że pacjenci chcieli, żebym stał obok i tłumaczył, bo nie szło zrozumieć, co im tak naprawdę jest i czy ujrzą ostatni mecz (pal licho ojczyznę!). Nawet migowy mi się raz przydał, więc nie będę wspominał, że i rosyjskiego użyłem kilka razy, chociaż nie używałem pięć lat.
Przebudziłem się gdzieś w połowie tego całego bałaganu i pluję sobie w brodę, że nie wcześniej. Personelu pomocniczego jak na lekarstwo, nikt słowa w żadnym innym języku, niż nasza piękna, ojczysta mowa nie potrafił. Młodzi lekarze dawali radę, starym już trzeba było tłumaczyć, a Max usłyszał, że szpital za obstawę stadionu dostał potężne pieniądze, z których większość miała iść na premie dla pracowników. Tylko dla jakich pracowników? Na pewno nie dla pielęgniarek, ratowników, sanitariuszy i nie wszystkim lekarzom się należało najwyraźniej. Wilczą część zebrała administracja szpitala, która gówno robiła w zakresie obstawy medycznej. W każdym razie pieniądze są, trzeba by otworzyć dzioba, może kąsek matki spadnie.
- Dzień dobry, pani oddziałowo.
- Cześć, Max, co się stało?
- A z takim pytaniem. Słyszałem, że personel może liczyć na premie z racji tego, że obstawiamy szpital.
- No, może.
- A mógłbym liczyć na jakiś dodatek z racji tego, że wiecznie jestem ciągany od gabinetu do gabinetu i robię nie swoją pracę, czyli tłumaczę z angielskiego na nasz? Pięć procent? Pięćdziesiąt złotych? Pięć złotych?
- Nie, nie możesz liczyć na żadną premię.
- To po co wpisywałem w CV, że znam języki?
- Nie wiem.
- Dziękuję, w takim razie będę odmawiał wszelkich tłumaczeń, chyba, że pacjent zapyta mnie, gdzie idziemy.
- No to odmawiaj.
Kilka godzin później:
- Max, przetłumaczysz coś?
- Z jakiego języka? Godzina z angielskiego pięćdziesiąt złotych, rosyjskiego osiemdziesiąt, migowego sto pięćdziesiąt.
- Jaja sobie robisz!
- Oddziałowa kazała mi odmawiać, ale jak mi tyle zapłacicie, rzucam robotę w diabły i na godzinę jestem wasz. Możecie się złożyć.
Przez miesiąc musiałem wysłuchiwać, jaki to ze mnie cham i arogant. Sorry Winetou, niech szpital zatrudni tłumacza, bo ja nie jestem od chodzenia i mówienia po angielsku. Nikt mi za to nie płaci, bo jak widać wiedza ta była gówno (dosłownie) warta.
CDN...
czwartek, 31 października 2013
poniedziałek, 28 października 2013
V.I.P.
SOR, na salę wjechał bej z raną głowy.
Pacjentowi trzeba było zmierzyć parametry. Pacjent typu "pancernik", więc wiązało się to ze zdjęciem dużej ilości garderoby z delikwenta. Człowiek ze mnie uczynny, więc chciałem mu pomóc, żeby szybciej było. Wtem klient się ożywił, zaczął machać kończynami i rzucił w moją stronę:
- Wypierdalaj, sam se zdejmę! Kutasie jebany...
Spełniłem prośbę, poczekałem, zdjął kurtkę, koszulę, bluzę (na sobie zostawił jeszcze jedną bluzę i koszulkę), rzucił na podłogę, wyrażając kolejną prośbę:
- Tylko mi tego nie zajebać.
Uśmiechnąłem się pod nosem, wtem na salę wszedł ratownik:
- Jak pan sobie tę głowę tak rozbił?
- No jak, kurwa? Jebnąłem łbem i chuj.
Był to pacjent, którego jakiś czas temu szyto na oddziale, więc ratownik kontynuuje:
- I co, nie zrosła się panu ta rana?
- No nie.
- Czachę dalej widać?
- No widać.
- Ale co, nie przewiewa pana, czachy nie mrozi?
- Nie mrozi - krzyknął, uderzając się w okolice potylicy i zalewając krwią. - Zobacz! Nie mrozi bo twarda jest. Nic mi się nie dzieje. - Łyp na rękę całą w krwi. - No dopiero teraz krew poszła.
- Dobra, zajmijcie się panem, załóżcie mu wkłucia w ilości jakiej sobie tylko życzycie.
Nagle pacjent:
- Ile tych wkłuć będziecie mi robić?
- Panie, do operacji pana przygotowujemy to ze cztery pan musi mieć przynajmniej. Takie procedury.
Skończyło się na jednym i jednej przebitej żyle.
czwartek, 24 października 2013
(Nie)typowa diagnoza medyczna?
Siedzę i rozmawiam z bratem przez gg. W pewnym momencie mówię, że idę, bo ten program psuje mi komputer.
- Jak Ci się psuje komp od włączonego gg?
- Nie wiem. Psuje się flash.
- Dziwne toto. Nie możesz jakiejś diagnozy postawić?
- Mogę. Coś się spierdoliło...
Standardowa diagnoza w każdej sytuacji :)
środa, 9 października 2013
Farm... co?!
Szybko, póki materiały są! :D Znów nieoceniona przyjaciółka M.:
"W ogóle pani neurolog mnie też zabiła swoją wiedzą. Powiedziałam
jej, że mam nietolerancje na paracetamol i że apapu nie przyjmuję. Raczę się ibuprofenem, a ona wielce zdziwiona z przekonaniem, że w
ibuprofenie jest paracetamol."
Ibupracetamol - nowy związek.
Zatwierdzony właśnie przez jednoosobową Magiczną Izbę Leków Fantastycznych (w skrócie MILF), pod przewodnictwem niżej podpisanego.
Wymogi
Moja przyjaciółka uraczyła mnie taką rozmową, prowadzoną z pewnym naszym wspólnym znajomym:
- Ejj mam pytanko.
- Taa?
- Na przykład jak robisz 3 odprowadzeniowe EKG i stwierdzasz, że chcesz zrobić 12ście odprowadzeń, musisz te cztery elektrody przełożyć (przekleić) na łapy i nogi?
- Ha ha ha, nie no co ty!
- Bo na SOR zawsze EKG kończynowe robiłem i się zastanawiałem później czy miałem to przeklejać... Zostawiłem jak było i mi jakieś w chuj dziwne EKG wyszło...
- Dziwne? To znaczy jakie?
- Wyszło mi w III uniesione ST i w aVF chyba też uniesione ST...
- J., brak mi słów... Naprawdę...
- Dlaczego? Wieem, zrobiłem tak jak myślałem, na skróty szybko i dobrze... Ale teraz zawsze będę dawać w karecie na łapy i na nogi 3 odprowadzeniowe. Ejj, M. jest na medycynie?
- No tak, a co?
- A nie wiesz ile płaci, jakie wymagania są? Bo może ja bym też poszedł na lekarza?
Wymagania są proste, J. Trzeba umieć myśleć.
- Ejj mam pytanko.
- Taa?
- Na przykład jak robisz 3 odprowadzeniowe EKG i stwierdzasz, że chcesz zrobić 12ście odprowadzeń, musisz te cztery elektrody przełożyć (przekleić) na łapy i nogi?
- Ha ha ha, nie no co ty!
- Bo na SOR zawsze EKG kończynowe robiłem i się zastanawiałem później czy miałem to przeklejać... Zostawiłem jak było i mi jakieś w chuj dziwne EKG wyszło...
- Dziwne? To znaczy jakie?
- Wyszło mi w III uniesione ST i w aVF chyba też uniesione ST...
- J., brak mi słów... Naprawdę...
- Dlaczego? Wieem, zrobiłem tak jak myślałem, na skróty szybko i dobrze... Ale teraz zawsze będę dawać w karecie na łapy i na nogi 3 odprowadzeniowe. Ejj, M. jest na medycynie?
- No tak, a co?
- A nie wiesz ile płaci, jakie wymagania są? Bo może ja bym też poszedł na lekarza?
Wymagania są proste, J. Trzeba umieć myśleć.
niedziela, 6 października 2013
Wycieczka (C.D.)
O zaproszeniu kolegi na wycieczkę pisałem jeszcze w sierpniu. Czas dokończyć historię.
K. mówi nam, jak wyglądało zabezpieczenie medyczne:
"Wiecie jak to było? Chodzi sobie jakiś idiota z szarfą, że on jest z medyków, dumny jak paw i wkurwia ludzi. I tak nie wkurwia tak mocno jak porządkowi. W każdym razie bolała mnie noga (K. jest po urazie i przez to ma niewłaściwą postawę - dziwiłem się, że to nogi odmówiły posłuszeństwa, a nie kręgosłup - przyp. Max), więc idę do tego idioty i mówię, mu o tym, a on mi daje paracetamol. No dobra, w porządku, ale on ten paracetamol dawał każdemu!
Szła z nami znajoma zaczęła się źle czuć. Brzuch ją bolał, kręciło jej się w głowie i takie tam. Idziemy z nią do tych medyków, a on daje jej paracetamol. I dalej ma iść. Dziewczynę odwieźli do szpitala z podejrzeniem udaru.
Inny gość też chciał coś od medyków, bo źle się czuł. Blady jak ściana, ledwie żył. Dostał paracetamol, a potem karetka musiała go odwieźć w ciężkim stanie do szpitala, bo ten idiota nie jadł nic przez trzy dni. Pił tylko energole, bo zobaczył reklamę, że wraca siła. To jak wraca siła, to na chuj mi jeść? Jest power, jest energia!
Chłopaki... Jedźcie następnym razem, proszę was. Nie chodzi o to, żebyście mi towarzyszyli, tylko ci ludzie was potrzebują. "
Czy będziemy?
Mooooże ;)
K. mówi nam, jak wyglądało zabezpieczenie medyczne:
"Wiecie jak to było? Chodzi sobie jakiś idiota z szarfą, że on jest z medyków, dumny jak paw i wkurwia ludzi. I tak nie wkurwia tak mocno jak porządkowi. W każdym razie bolała mnie noga (K. jest po urazie i przez to ma niewłaściwą postawę - dziwiłem się, że to nogi odmówiły posłuszeństwa, a nie kręgosłup - przyp. Max), więc idę do tego idioty i mówię, mu o tym, a on mi daje paracetamol. No dobra, w porządku, ale on ten paracetamol dawał każdemu!
Szła z nami znajoma zaczęła się źle czuć. Brzuch ją bolał, kręciło jej się w głowie i takie tam. Idziemy z nią do tych medyków, a on daje jej paracetamol. I dalej ma iść. Dziewczynę odwieźli do szpitala z podejrzeniem udaru.
Inny gość też chciał coś od medyków, bo źle się czuł. Blady jak ściana, ledwie żył. Dostał paracetamol, a potem karetka musiała go odwieźć w ciężkim stanie do szpitala, bo ten idiota nie jadł nic przez trzy dni. Pił tylko energole, bo zobaczył reklamę, że wraca siła. To jak wraca siła, to na chuj mi jeść? Jest power, jest energia!
Chłopaki... Jedźcie następnym razem, proszę was. Nie chodzi o to, żebyście mi towarzyszyli, tylko ci ludzie was potrzebują. "
Czy będziemy?
Mooooże ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)