czwartek, 31 października 2013

Pokory! Cz. 1

A będzie o tym, jakim to jestem aroganckim i niepokornym człowiekiem. Nawet kiedyś ktoś mi w komentarzu wytknął, niech ma i się cieszy, że racja po jego/jej stronie.

Wpierw zacznijmy od pracy. Kiedy składałem CV do szpitala pod "języki" wpisałem: angielski - biegle w mowie i piśmie, rosyjski - podstawy mowy i pisma, migowy - podstawy.

Było sobie euro...

Do szpitala przychodziło od groma pacjentów, którzy jakimś dziwnym trafem nie mówili po polsku. Nikt z rejestracji nie mówił po ichniemu i czasem lekarze kaleczyli angielski tak, że pacjenci chcieli, żebym stał obok i tłumaczył, bo nie szło zrozumieć, co im tak naprawdę jest i czy ujrzą ostatni mecz (pal licho ojczyznę!). Nawet migowy mi się raz przydał, więc nie będę wspominał, że i rosyjskiego użyłem kilka razy, chociaż nie używałem pięć lat.

Przebudziłem się gdzieś w połowie tego całego bałaganu i pluję sobie w brodę, że nie wcześniej. Personelu pomocniczego jak na lekarstwo, nikt słowa w żadnym innym języku, niż nasza piękna, ojczysta mowa nie potrafił. Młodzi lekarze dawali radę, starym już trzeba było tłumaczyć, a Max usłyszał, że szpital za obstawę stadionu dostał potężne pieniądze, z których większość miała iść na premie dla pracowników. Tylko dla jakich pracowników? Na pewno nie dla pielęgniarek, ratowników, sanitariuszy i nie wszystkim lekarzom się należało najwyraźniej. Wilczą część zebrała administracja szpitala, która gówno robiła w zakresie obstawy medycznej. W każdym razie pieniądze są, trzeba by otworzyć dzioba, może kąsek matki spadnie.

- Dzień dobry, pani oddziałowo.
- Cześć, Max, co się stało?
- A z takim pytaniem. Słyszałem, że personel może liczyć na premie z racji tego, że obstawiamy szpital.
- No, może.
- A mógłbym liczyć na jakiś dodatek z racji tego, że wiecznie jestem ciągany od gabinetu do gabinetu i robię nie swoją pracę, czyli tłumaczę z angielskiego na nasz? Pięć procent? Pięćdziesiąt złotych? Pięć złotych?
- Nie, nie możesz liczyć na żadną premię.
- To po co wpisywałem w CV, że znam języki?
- Nie wiem.
- Dziękuję, w takim razie będę odmawiał wszelkich tłumaczeń, chyba, że pacjent zapyta mnie, gdzie idziemy.
- No to odmawiaj.

Kilka godzin później:
- Max, przetłumaczysz coś?
- Z jakiego języka? Godzina z angielskiego pięćdziesiąt złotych, rosyjskiego osiemdziesiąt, migowego sto pięćdziesiąt.
- Jaja sobie robisz!
- Oddziałowa kazała mi odmawiać, ale jak mi tyle zapłacicie, rzucam robotę w diabły i na godzinę jestem wasz. Możecie się złożyć.

Przez miesiąc musiałem wysłuchiwać, jaki to ze mnie cham i arogant. Sorry Winetou, niech szpital zatrudni tłumacza, bo ja nie jestem od chodzenia i mówienia po angielsku. Nikt mi za to nie płaci, bo jak widać wiedza ta była gówno (dosłownie) warta.

CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy