O czym możemy sobie dzisiaj pogadać (lub bardziej poprawnie - co mógłbym wam przekazać) na moim blogu? Może porozmawiajmy o imprezach. Wczoraj rozmawiałem na ten temat z moim współlokatorem, który twierdzi, że na wszystkie jego dolegliwości mam jedną odpowiedź - odwodnienie. Zastanówmy się nad tym.
Nie będę przytaczał doskonale znanych faktów o tym, że człowiek to w zasadzie chodząca kałuża, gdyż składa się w około 80% z wody. To jest oczywiście duże uproszczenie. Zupełnie tak, jakby powiedzieć, że jesteśmy tak naprawdę chodzącą chmurą materii. Co oczywiście jest prawdą, natomiast gdybyśmy byli jedynie chmurą materii, moglibyśmy choćby dyfundować przez ściany. Natura tego problemu siedzi oczywiście w pewnych prawach fizycznych, którymi nie będziemy się zajmować.
Zajmiemy się wodą.
W poście o oparzeniach napisałem, że czasem lekarzom ciężko jest pojąć, jak możliwe jest przetaczanie pacjentowi tak dużych ilości płynów bez znaczącego wpływu choćby na nerki.
"To dlaczego jest tak, że kiedy zapytałem panią doktor, ile płynów przetaczamy pijanemu pacjentowi, powiedziała, że pół litra na każdy promil alkoholu we krwi?"
Ano dlatego, żeby zneutralizować najgroźniejsze działanie alkoholu na nasze komórki - dehydratację. Mówi się, że alkohol jest zabójczy dla komórek nerwowych. Drążyłem ten temat z jednym z lekarzy na pewnym SOR. Stwierdził on, że w sumie nie samo działanie toksyczne najmocniej nas interesuje, ponieważ jakoś te neurocyty się przed tym bronią, a najbardziej niszczy je wyciąganie z nich wody.
"To dlatego na kacu chce się tak mocno pić?"
Tak, dokładnie dlatego. Alkohol sam w sobie jest substancją moczopędną, więc popularny dowcip, że tak dużo się po piwie sika, żeby zrobić miejsce na drugie, nie wziął się znikąd. Przyjrzyjmy się choćby znanemu w środowisku ratowniczym alkoholowi - mannitolowi. Należy on do diuretyków osmotycznych i wykorzystujemy go (w ratownictwie) przy obrzęku mózgu. Oprócz tego znajduje zastosowanie w leczeniu chorób nerek i wymuszeniu usuwania toksyn z moczem. Im więcej pijemy, tym więcej wydalamy moczu i tym mocniej się odwadniamy.
"Co robić, żeby nie mieć kaca?"
Pić wodę zamiast alkoholu, nie przesadzać z alkoholem, kiedy już się go pije, starać się nie pić na pusty żołądek i... mieć coś do popicia. Wbrew pozorom najlepsza jest właśnie woda, chociaż słyszy się z różnych stron krzyki, że to najgorsze, czym można alkohol popijać. W sumie poza napojami izotonicznymi nie ma lepszego środka, żeby zapobiec porannym bólom głowy. Popularny jest także mit o tym, że kawa świetnie leczy z objawów kaca. Owszem, ale chwilowo, ponieważ podnosi ciśnienie krwi i poprawia pefruzję mózgową. Natomiast kawa tak samo działa moczopędnie i odwadnia. Picie samej kawy następnego dnia może mieć katastrofalne konsekwencje.
Z tego miejsca od razu pozdrawiam współlokatora, cierpiącego czasami na hercklekoty - już wiesz, czemu ;)
Na tym póki co skończymy dzisiaj. Mamy czwartek, zatem życzę udanych piątkowych imprez i pomyślnego leczenia się dnia następnego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz