Zdarzyło mi się robić za fantoma. Normalne, w końcu pozoracje nie muszą odbywać się tylko na sztucznych kukłach. Miałem być nowoprzyjętym na oddział po wypadku samochodowym. Standardowa sytuacja - siedzę w ławce w kącie, grzeję się przy kaloryferze, a tu prowadzący nagle pyta, czy mam owłosioną klatę.
- Wybierz sobie kogoś.
Skoro mam wybierać...
- Poproszę jakieś dwie ładne dziewczyny - no i przyszły dwie ładne, później drugie dwie (z tym, że jedna się ukrywa pod męskim imieniem - nawet dowód kłamie, co widać - i wcale nie jest ładna). Zostałem badany w taki sposób, że poczułem się zgwałcony i to wcale nie jakoś wesoło, bo nie należę do sadomasochistów.
Najpierw przyłożono mi łyżki defibrylatora do klatki piersiowej - zrobiłem oczy wielkości płyty CD. Jak poprosiłem, żeby jedna z koleżanek była ostrożna, bo mam pełny pęcherz, o mało nie zlałem się, kiedy badała mi brzuch - tak, wiemy, nie tam ma być twardo! Zostałem niepocieszony, nikt mi nie udzielił wsparcia psychicznego - a wręcz przywalono mi okropnie, o komforcie termicznym nie wspominam. Dobrze, że temperatury nie mierzyły tylnym wejściem. Na koniec okazało się, że mam jakąś arytmię przez to wszystko, a w dodatku dostałem dziarę z flamastra, bo nie do końca jasne było, gdzie przebiegają pasy bezpieczeństwa i jak wygląda mój powypadkowy siniak.
Drugie badanie odbyło się bez ekscesów. I dlatego, że niczego ciekawego nie było (poza tym, że kolega, łamane przez koleżanka, nie wiedział jak ma podłączać elektrody - i chyba gdzie jest kardiomonitor w ogóle), tylko tyle zapamiętałem. I prawie usnąłem.
Dziewczyny - macie zimne łapska.
Etykieta powinna brzmieć: Życie - ciężkie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz