niedziela, 18 listopada 2012

Faja

Wczoraj w nocy trafiłem do szpitala jako pacjent. Zdarza mi się to niezmiernie rzadko, ale jak ktoś ledwie stoi na nogach, ślini się jak głupi, wymiotuje i wysikał się tyłkiem, to trzeba się zastanowić. Więc poszedłem.

Najpierw do jednego szpitala, ale tam mi powiedzieli, że mam iść do jakiegoś innego. Fajnie, sobie pomyślałem, ja tutaj umieram, a oni mi każą przejść kolejne kilometry (przeszedłem z półtora, myślałem, że powietrze dobrze mi zrobi). Wezwałem jednak taksówkę i pojechałem.

Na miejscu pytają mnie, co mi jest. Odpowiadam, nawet staram się wskazać, czym mogłem się zatruć. Zrobili mi EKG - 90 tętno (normalnie mam około 60, często poniżej), ale nic szczególnego tam nie widzę, nawet teraz. Pielęgniarka zakłada mi mankiet. Mierzy raz... Nie, coś nie pasuje. Mierzy drugi raz. Chyba za mało. Napompowała do 240, ale na szczęście miałem tylko 180/100.

Przychodzi chirurg, bada, ale nic mi nie było takiego, żeby mnie na zabieg zabrać, więc przyszła pani kardiolog. Przeprowadza wywiad ponownie, pyta o choroby i takie tam, ale ja zawsze zdrowy byłem. Raz tylko mnie pod kroplówkę podłączyli, jak sobie za mocno w kość dałem przed nocnym dyżurem.

Dostałem enalapril i coś na wymioty. Czekam, siedzę, kazali pół godziny. Przychodzi lekarz i mierzy ciśnienie drugi raz. 120/80. Cudownie ozdrowiony poszedłem do domu.

Co było prawdopodobną przyczyną takiego stanu?

Nikotyna. Wszelkie objawy, wraz z błyskawicznym obniżeniem ciśnienia po podaniu IACE na to wskazywały. Jak się zatrułem? E-papierosem. Niby jest to bezpieczniejsza forma papierosa, ale ten zwykły ma nad nim tę przewagę, że dużo wcześniej poczujemy, że mamy dość (głównie za sprawą zatrucia tlenkiem węgla), a ten... smakował fantastycznie. Jak guma do żucia Boomer. Nie mogłem przestać, a zważywszy na to, że wdychałem tylko parę wodną i nikotynę - łatwo było przedobrzyć.

Wszystko jest dla ludzi, tylko nie jest dla idiotów :)

Ps. Mocna herbatka nie pomogła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy